22 listopada 1718 r. zabito Edwarda Teacha, zwanego Czarnobrodym, jednego z najsłynniejszych piratów w historii. W chwili śmierci miał prawdopodobnie 35 lat, w pamięci potomnych jako budzący grozę pół-pirat, pół-demon mający pakt z diabłem… pozostał na zawsze.
Piracki kapitan Edwarda „Czarnobrody” Teach dał się wciągną w pułapkę w trakcie potyczki z dwoma okrętami dowodzonymi przez angielskiego porucznika Roberta Maynarda, działającego na polecenie gubernatora Wirginii Aleksandra Spotswooda.
Zaledwie kilka miesięcy wcześniej Czarnobrody przysiągł, że porzuci życie morskiego łupieżcy. Kilka tygodni po tym, jak w maju 1718 r. wywołał panikę w amerykańskich koloniach, oblegając i blokując Charleston w Karolinie Południowej przy pomocy swojej flotyll składającej się z 4 okrętów pod wodzą „Queen Anne’s Revenge” (Zemsta Królowej Anny), pirat udał się wzdłuż wybrzeża Atlantyku do stolicy Karoliny Północnej – Bath i obiecał zrezygnować ze swoich rabunkowych napadów, jednocześnie prosząc gubernatora Charlesa Edena o królewskie ułaskawienie za dotychczasowe czyny.
Gubernator Charlesa Eden ułaskawił Teacha,…. niestety wkrótce po tym Czarnobrody powrócił do swojej pirackiej profesji. W pobliżu Bermudów w sierpniu 1718 r. pirat i jego załoga zdobyli dwa francuskie statki załadowane kakao i cukrem.
W stolicy Wirginii, Williamsburgu, mniej niż 200 mil na północ, gubernator porucznik Alexander Spotswood spoglądał nieufnie na sąsiednią kolonię, którą uważał za słabą i zaściankową, kierowaną przez słabego gubernatora. Najwyższy urzędnik polityczny Wirginii żywił głęboką nienawiść do piratów i obawiał się, że Czarnobrody i inni piraci wykorzystają Karolinę Północną jako bezpieczną przystań do terroryzowania żeglugi z Wirginii, zagrażając jej lukratywnemu handlowi tytoniem.
Na własny koszt przywódca kolonialny Wirginii wynajął dwa statki o płytkim zanurzeniu, Ranger i Jane, które mogły pływać po płytkich wodach Outer Banks, ale nie były przez to zdolne do przewożenia armat, co oznaczało, że brytyjscy marynarze musieli polegać tylko na swojej broni osobistej. Wierząc, że Eden może być w kieszeni Czarnobrodego, Spotswood nie zaalarmował gubernatora Karoliny Północnej, utrzymując misję w tajemnicy.
Porucznik Robert Maynard nakazał dwóm swoim swoim statkom wyruszyć na Czarnobrodego rankiem 22 listopada 1718 roku. Ekspedycja z Wirginii szybko straciła jednak element zaskoczenia, gdy zarówno Ranger, jak i Jane osiadły na mieliźnie. Angielski oficer nie miał dział, miał unieruchomione statki, ale posiadał przewagę liczebną w załogach (Czarnobrody miał zaledwie 19 ludzi), dlatego dążył za wszelką cenę do walki wręcz.
Edward „Blackbeard” Teach widząc podpływające do niego lekkie slupy pod brytyjską banderą, nie myślał nawet nawet przez moment o niczym innym poza atakiem. Czarnobrody salwą armatnią z „Adventure” praktycznie zmiótł asystujący slup angielski „Ranger”, uszkadzając okręt i zabijając dowodzącego nim kapitana Bakera.
Nadal ścigany przez porucznika Maynarda, obrócił statek burtą w stronę wroga i rozpoczął ostrzał z dział oraz ogniem z muszkietów.
Porucznik Robert Maynard stracił dużą część załogi ludzi – wpadł wówczas na podstęp, który przeszedł do historii walki z korsarstwem. Rozkazał swoim pozostałym kilkunastu podwładnym schować się pod pokładem. Czarnobrody, nie widząc nikogo na nadpływającym brytyjskim okręcie, myśląc, że czas dokończyć dzieła zniszczenia, dał rozkazał przejść do abordażu. Z zaledwie czternastoma ludźmi wskoczył na pokład „Jane” porucznika Maynarda, dając wciągnąć się w śmiertelną pułapkę.
Kiedy doszło do walki na pokładzie „Jane”, Czarnobrody został na środku sam i na zalanym krwią pokładzie stoczył z porucznikiem i jego ludźmi zacięty pojedynek. Otrzymał w sumie 5 postrzałów w klatkę piersiową i co najmniej 20 ran ciętych, mimo to nadal walczył, dopiero cięcie przez kark, które odcięło mu głowę położyło kres jego życiu.
Maynard powiesił głowę Czarnobrodego na bukszprycie. Kilka tygodni później rząd brytyjski z dumą ogłosił, że drugiego obok Williama Kidda największego pirata w historii spotkała zasłużona kara i tak skończy każdy, kto zadziera z marynarką królewską.
Dziś, ponad 300 lat po śmierci Edwarda Teacha, jego postać nadal nieodłącznie kojarzona jest ze złotym wiekiem piractwa. Co tak naprawdę sprawiło, że Czarnobrody został jednym z najsłynniejszym piratem wszech czasów?
Na pewno nie była to ilość napadniętych i ograbionych statków. Około 50 zajętych przez niego okrętów, nie jest niczym niesamowitym przy 400 statkach, które złupił działający kilka lat później kapitan Bartholomew Roberts.
Nawet rzucenie na kolana Charlestown gdy w szczytowym okresie swojej kariery wiosną 1718 roku dysponował 4 okrętami, 60 działami i ok. 400 ludźmi wypada dość mizernie, przy wyczynach takich piratów jak Henry Morgan, Laurens de Graff czy Francosi L’Ollonois, którzy kilka dekad wcześniej zdobywali potężne, wielotysięczne hiszpańskie miasta i toczyli krwawe bitwy i to nie tylko na morzu, lecz również na lądzie.
Jak się ma wspomniana flota Czarnobrodego złożona z 4 okrętów pod dowództwem zdobycznego francuskiego okrętu „La Concorde”, przemianowanym na „Queen Anne’s Revenge” (Zemsta Królowej Anny) z 400 ludźmi załogi, do 8 statków i pod tysiąca piratów, którzy w 1683 roku zdobyli Vera Cruz, a nie było to wcale największa wyprawa w epoce korsarzy i bukanierów.
Cóż więc sprawiło, że to właśnie słowo „Czarnobrody” przeszło do naszych czasów jako synonim straszliwego pirata? Była to demoniczność Edwarda „Blackbearda” Teacha. Teach celowo i z rozmysłem wykreował swój wizerunek „wysłannika piekieł”, dbał o niego na każdym kroku, tworzył oraz rozprzestrzeniał własną legendę i szło mu naprawdę świetnie. Robiąc z siebie półdemona, stawał się przerażający oraz w pewien sposób nieśmiertelny. Flaga z rogatym trupim szkieletem, pas z sześcioma pistoletami, noże w cholewach butów, płonące lonty wystające spod kapelusza, nawet bujna czarna długa broda, miały dodać jego postaci grozy.
Skuteczność tych metod pozostaje bezdyskusyjna. Nie odnotowano ani jednego okrętu, którego obsada stawiła opór Edwardowi Teachowi. Napadane jednostki poddawały się jedna po drugiej, przez co wiadomo, podczas swych grabieży, Teach nie zabił ani jednego człowieka. Wzbudzanie panicznego przerażenia wśród własnych ludzi zapewniało natomiast Czarnobrodemu absolutny posłuch.
Stworzył piracką legendę, która uczyniła go nieśmiertelnym w chwili ucięcia mu głowy przez porucznika Maynarda. Od jego śmierci minęło ponad 300 lat i wszystko wskazuje, że za następne 300 Edward Teach zwany Czarnobrodym, choć nie był najgroźniejszym ani najbogatszym z pirackich kapitanów, nadal pozostanie uważany za jednego z najsłynniejszych i najstraszliwszych piratów.
Szanta „Czarnobrody Kapitan”
Wykonawca: Mietek Folk
Słowa: Piotr Kowalewicz
Muzyka: Piotr Kowalewicz
„Czarnobrody nasz Kapitan był,
A zwał się Edward Teach.
W 16-tym roku do nas przyszedł, by
Z diabłem i z nami pić.
Potężna postać, dziki wzrok,
Hiszpanom śmiał się w twarz,
Rabował statki. Nim minął rok,
Dziesiąty pryz był już nasz.
Ref.: Bo Kapitan nasz szalony był, |
Mówiono, że z diabłem ma pakt. |
Gdy w warkocz zaplatał brodę swą, |
Drżał przed nim cały świat. |bis
Zapragnął zrobić na statku piekło,
Pod pokład spędził nas.
W trującym dymie prochu i siarki
Wytrzymał najdłużej z nas.
Na Karaibach z nami był
Marynarz – nie znał go nikt.
Nie gadał z nami, ze Starym pił,
Mówiono, że to sam Zły.
Spotswood ogłosił nagrodę za nasz bryg,
Złoto za naszą śmierć.
Więc żywy dziś nie wyjdzie nikt,
Kto Teacha pragnął mieć.
Zadano mu dwadzieścia ran,
Na pokład ciężko padł.
Dziś odwróconą losu kartą
W piekle z Czartami gra.”